Beautiful Things

Category: Uncategorized

  • Halo, jestem tutaj…istnieje…

    Jestem ważna, moje potrzeby sa ważne, jestem na pierwszym miejscu…. Tak od jakiegos czasu zaczelam o sobie myslec.

    Kiedys było inaczej. Ja i moje potrzeby były gdzies na samym koncu, albo wogole już nie było dla nich miejsca… bo był były maż i jego wieczne problemy, bo były dzieci i ich problemy oraz rożnego rodzaju zajecia pozaszkolne, przyjaciele i ich problemy oraz potrzeby, a także przypadkowi ludzie, których zycie jakims dziwnym trafem tez było wazniejsze od mojego. Wtedy nawet nie przychodzilo mi na mysl, ze moglabym siebie i moje potrzeby postawic ponad tych wszystkich ludzi. W domu praktycznie sama wszystkim się zajmowalam, bo nie chcialam nikogo prosic o pomoc , uwazajac, ze ja zrobie to najlepiej i najszybciej. Po czym niedoceniana przez nikogo, dusilam w sobie rozgoryczenie. Ale to przeciez Ja wszystkich tego nauczylam…!!! Przyzwyczailam ich do tego, ze za kazdego myslalam, wykonywalam rozne czynnosci domowe i stalo się to taka norma, ze przestalam nawet slyszec slowo “dziekuje”. I tak toczylo się moje zycie pomiedzy praca a domem….

    Oczywiście wiele się od tamtego czasu zmienilo. Nie mam już meza i to była pierwsza dobra zmiana w moim zyciu, bo pozbylam się tzw kuli u nogi. Uwazam, ze jeżeli osoba z która jestes, nie powoduje, ze wzrasztasz tylko ciagnie cie do dolu, to nie zasluguje na ciebie.

    A nastepnie zaczely się kolejne zmiany, tym razem zmiany we mnie samej, bo od tego zawsze trzeba zaczac, jeżeli chcemy zobaczyc zmiany wokół nas.

    Zaczelam stawiac siebie i swoje potrzeby na pierwszym miejscu. Zrozumialam, ze nia ma w tym absolutnie nic zlego. Nie oznacza to wcale, ze jestesmy egostami czy narcyzami. Oznacza to, ze zaczelismy kochac i szanowac siebie.

    Zaczelam powoli realizowac moje pasje, które zawsze gdzies były w sferze moich marzen. Kiedys myslalam, ze nie znajde na nie czasu. Odkad zaczelam stawiac siebie na pierwszym miejscu, zobaczylam, ze mogę się wspaniale realizowac, nie zaniedbujac nikogo. Oczywiście podzielilam obawiazki domowe pomiedzy mnie i dzieci i dzieki temu zyskalam  zrozumienie i szacunek, bo w koncu dostrzegly one ogrom pracy jaki wkladam w prowadzenie domu i godzeniem tego jeszcze  z praca na pelen etat.  

    Ja jestem szczesliwa, a to tez przeklada się na moje relacje z nimi. Moje pasje i zainteresowania wcale nie koliduja z ich zajeciami. Naprawde na wszystko znajduje czas.

    Jeżeli kiedykolwiek w zyciu tez się tak czulas/czules, to mysle, ze to najwyzszy czas, żeby postawic na siebie. Nie zmienimy naszych dzieci, partnerow, ludzi wokół nas, jeżeli nie zaczniemy tych zmian od samych siebie. A najwazniejszą z tych zmian jest milosc i szacunek do samego siebie.

    Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze zmiana, która zaszla we mnie spowodowala zmiany w moim otoczeniu. Pozegnalam się z ludzmi, którzy podcinali mi skrzydla, a zaczeli pojawiac się w moim zyciu ludzie którzy w nie dmuchaja i dzieki nim mogę się unosic. Moje relacje z dziecmi nigdy nie były lepsze…. W moim sercu zagoscil spokoj, harmonia i totalne zaufanie w to, ze Wszechswiat jest zawsze po mojej stronie… nawet jeżeli czasem cos nie wychodzi tak jak to sobie zaplanowalam… Ale wiem, ze dzieje się tak nie dlatego, ze na to nie zasluguje, ale dlatego, ze zasluguje na cos wiecej….

    Stawiaj siebie na pierwszym miejscu i pamietaj, ze Wszechswiat jest zawsze po Twojej stronie…

  • Droga do osobistej wolnosci

    Kocham czytac. W swoim zyciu przeczytalam setki ksiazek roznego rodzaju, ale od około 3 lat kompletnie pochlonely mnie ksiazki o tematyce samorozwoju osobistego. Zdobywam z nich wiedze o potedze naszej podswiadomosci, o sile naszych mysli, o potedze naszego mozgu, który jest zawiadowca wszystkich procesow, które zachodza w naszym ciele, o niezwyklej sile naszego serca, które z kolei zawiaduje naszymi uczuciami, o tym jak to my możemy stac się rezyserami naszgo zycia, a nie zdawac się na to co nam los przyniesie… o tym jak możemy osiagnac osobista wolnosc….

    Chcialabym opowiedziec Wam o ksiazce, które dla mnie jest wlasnie takim przewodnikiem, mapa… do osiagniecia wolnosci osobistej. Mowa tu o niewielkiej gabarytowo oraz nie liczacej wiele stron, bo zaledwie 124, ksiazce Don Miguel Ruiz „ Cztery Umowy”. Autor w ksiazce tej podaje cztery najwazniejsze zasady, którymi powinnysmy się kierowac w zyciu, aby osiagnac wolnosc, a tym samym szczescie…

    Pierwsza z nich brzmi: „Szanuj swoje slowo”

    Slowo ma ogromna moc. Slowem możemy komus dodac skrzydel, podniesc na duchu, ale także wgniesc kogos w ziemie, jeżeli będziemy wyrazac negatywne, niepochlebne opinie, plotki, pomowienia…

    Ludzki umysl porownany jest w tej ksiazce do zyznej gleby, w ktorej zasiewane sa nasiona : pomysly, idee, opinie. Sa to rzeczy, które dostajemy z zewnatrz od innych ludzi lub sami w taki czy inny sposób o sobie myslimy. Slowa, które wypowiadamy do innych ludzi lub do nas samych trafiaja do tej zyznej gleby i w zaleznosci jakie nasiona do niej trafiaja to taki zbieramy plon. Pozytywne, pochlebne slowa buduja w nas poczucie wlasnej wartosci, dodaja odwagi… natomiast, gdy sa to slowa pogardy, nienawisci … wtedy rodzi się w nas lek, niepewnosc.

    Druga umowa to: „Nie bierz niczego do siebie”

    Nie wiem jak wy, ale ja kiedys często bralam do siebie, to co inni ludzie o mnie mowili lub mysleli. Natomiast autor dosyc przewrotnie, uwaza, ze jeżeli tak bardzo się tym przejmujemy to swiadczy to o naszym egoizmie, bo myslimy, ze wszystko dzieje się z naszego powodu. Podkresla również to, ze każdy ma swoje zdanie zgodne z jego systemem wartosci, wiec tak naprawde to co mysla o mnie, o mnie nie swiadczy wcale, tylko swiadczy o nich.

    Trzecia umowa to: „ Nie zakladaj niczego z gory”

    Powiem szczerze, ze jest to moja ulubiona umowa. Ja jestem osoba, która często zaklada cos z gory. Jeszcze dana rzecz się nie wydarzy, a ja już w glowie mam caly scenariusz. To jest umowa do ktorej musze powracac, bo pomimo, ze zdaza mi się tak myslec coraz rzadzej, to niestety od czasu do czasu przylapuje się, ze dalej cos zakladam z gory…

    I ostatnia umowa brzmi: „Rob wszystko najlepiej jak potrafisz”

    Jest to cudowne przypomnienie zebysmy niczego nie robili na „pol gwizdka”. Jeżeli się za cos bierzemy to starajmy się to robic dobrze i z zaangazowaniem. To da nam poczucie szczescia, nawet jeżeli cos nie wyjdzie do konca tak jak sobie to zalozylismy. Ale chodzi o to, ze mamy poczucie tego, ze wlozylismy w to dzialanie 100% naszych mozliwosci i nie pozostaje zal, ze czegos niedopilnowalismy czy zaniedbalismy.

    Oczywiście przedsawilam te wszystkie umowy w ogromnym skrocie. Autor przepieknie opisuje kazda z nich podpierajac to wszystko przykladami. Dlatego naprawde z calego serca zachecam do wrzucenia tej pozycji na swoja liste ksiazek do przeczytania.

    Ja te 4 umowy mam wypisane na karteczce i codziennie klade sobie w pracy na biurku, żeby o nich pamietac….

  • Tu i teraz…

    Brak czasu, ciagla pogon, tak do konca nie wiadomo za czym……  a gdyby tak na chwile się zatrzymac? Wysiasc z tego pedzacego paciagu, gdze krajobraz szybko zmienia się z jednego w drugi a potem nastepny, obrazy sa niewyrazne i często zamazane…zbyt duza predkosc, żeby można cokolwiek uchwycic.

    Tak niestety wiekszej czesci spoleczenstwa mija zycie, jak w pociagu…Moje zycie tez tak wygladalo. Zamiast się nim delektowac i cieszyc, to ciagle bylam zestresowana, sflustrowana, zla… nie wiedzac w sumie dlaczego. Teraz już wiem, ze ped zycia, który sami sobie narzucamy, powoduje u nas te wszystkie zle emocje, a one nakrecaja nastepne i zaczynamy się krecic jak te chomiki w kolkach, zmierzajac do nikad, tracac przy tym niepotrzebnie mnostwo enegrii.

    Ponad dwa lata temu pewna osoba polecila mi przeczytanie ksiazki, która calkowicie zmienila moje spojrzenie na zycie. Była to ksiazka Echarta Tolle zatytuowana „Potega terazniejszosci”. Wlasnie dzieki niej zrozumialam istote zycia.

    Terazniejszosc to jest klucz do naszego lepszego i  szczesliwszego zycia. Autor, mowi w niej aby być swiadomym swojej obecnej chwili, zamiast gubic się w zmartwieniach i lekach o przyszlosc czy pograzac się w tym co już minelo a i tak przeciez  nie możemy zmienic tego co już przeminelo.

    Powiem wam szczerze, ze to naprawde dziala. Na poczatku wymagalo to pewngo wysilku, bo jestesmy tak zaprogramowani, ze albo nasze mysli sa gdzes w dalekiej przyszlosci albo rozbieramy na czynniki pierwsze, po raz kolejny, cos co już dawno się zdarzylo i nic z tym nie możemy zrobic.

    Ja najczesciej praktykuje to na spacerze. Zrezygnowalam calkowicie ze sluchawek, przez które leciala muzyka, a ja odplywalam myslami w sfere marzen…i przechodzilam moja trase kompletnie nic nie widzac, pomimo moich szeroko otwartch oczu, oraz nic nie slyszac, bo wszystko zagluszala muzyka.

    Teraz idac do lasu, slysze go i WIDZE … Jak jestem calkowicie umyslem i cialem w terazniejszosci, to wszystko nabiera zupelnie innego wymiaru. Wszystko jest bardzo wyrazne, kolory sa intensywne, a zwykle drzewo, kwiat… wygladaja magicznie, jak z bajki! Slysze każdy szelest, potrafie wyodrebnic  spiew ptakow, nie zlewaja się one w jeden odglos, widze kazdego najmniejszego robaczka. Jest to niesamowite… troche jak Matrix.

    Sprobujcie tak…To nie musi być las, możecie to nawet zrobic siedzac w pokoju na kanapie.Chodzi o to, aby choc na chwile wasz umysl był tu i teraz, a zobaczycie jaka się zadzieje magia…

  • Maski 🎭

    Czy zdazalo Wam sie przywdziewac maski i udawac kogos kim nie jestescie? A może to robicie nawet nie zdajac sobie z tego sprawy?

    U mnie uswiadomienie sobie ile tych masek, warst, jakkolwiek tego nie nazwac, nalozylam w ciagu calego swojego zycia spowodowalo punk zwrotny. Każdy z nas rodzi sie jako czysta kartka, ale wydaje mi się, ze już z pewnymi cechami, które okreslaja nas jako taka a nie inna osobe. Może się myle, ale wydaje mi się, ze rodzimy się tez z pewnymi talentami, które jak odpowiednio będziemy pielegnowac to zakwitna w nas jak piekne kwiaty. Pewnej czesci ludzi się to udaje, bo nie zatracaja tego w ciagu calego swojego zycia. Oczywiście wpyw ma na to mnostwo zewnetrznych warunkow: rodzice, szkola, znajomi, ale mysle tez ze duza role odgrywa tu mocne poczucie wlasnej autonomii, która w sobie budujemy. Może jest to tez kwestia silniejszego charakteru….? Ale z cala pewnoscia czynniki zewnwtrzne maja na to najwiekszy  wplyw, to sa tzw programy, które sa nam wgrywane. To one albo będą nas wzmacniac i dodawac skrzydel, albo wgniatac w ziemie.

    Ja w darze dostalam wrazliwosc, która jest piekna ale tez i niebezpieczna dla osob, które je posiadly, dla nas samych… Osoby wrazliwe nie maja tarczy, która moglaby je ochronic przed ciosami…jako dzieci często jestesmy narazane na szyderstwa, niezrozumienie, często się zamykamy w sobie i uciekamy w swój wlasny wymyslony swiat, mamy trudnosci w nawiazywaniu kontaktow, ale za to jak już kogos takiego poznamy to jest to osoba, która kochamy jak rodzenstwo i jest dla nas calym swiatem. Ja mialam to szczecie mieć wlasnie taka osobe przy sobie, a co najzabawniejsze była ona kompletnym moim przeciwienstem ( wygadana, rozesmiana, zawsze dusza towarzystwa, i dla mnie najpiekniejsza osoba na swiecie)

    Kiedys wspomnialam, ze dla mnie najpiekniejszym miejscem, w którym uwielbialam spedzac czas był dom mojej babci na wsi. Teraz pewnie rozumiecie dlaczego… Tam nie czulam się osadzana, moglam być soba. Zwierzeta były moimi przyjaciolmi, powiernikami moich mysli. Nawet nie macie pojecia ile rozmow przeprowadzilam z kaczkami, kurami, swinkami czy krowkami, które nota bene mialy wedlug mnie najpikniesze oczy i cudownie dlugie rzesy ( może satad wzielo mi się upodobanie do dlugich rzes 😂)

    …ale dorastalam i coraz czesciej widzialam, ze odstaje od reszty. Stawalo się to dla mnie coraz bardziej uciazliwe. Zaczelam pragnac być taka jak moja przyjaciolka – zabawna, wygadana, dusza towarzystwa… Zaczelam nieswiadomie dokonywac w sobie zmian, zaczelam przelamywac strach i być bardzie otwarta – co oczywiście nie jest zle, dopóki nie stracimy nad tym kontroli…

    Z kazdym rokiem przywdziewalam tych masek coraz wiecej i wiecej… az w koncu zapomnialam kim tak naprawde jestem…

    Ale moja prawdziwa natura zawsze we mnie była, nawet pod tymi wszystki maskami, warstwami… krzyczala… najpierw cicho a potem coraz glosniej i glosniej…. i tak jak kiedys przestalam lubic te mala wrazliwa Sylwunie, tak w tym momencie znienawidzilam te nowa Sylwie – która stala się dla mnie kompletnie obca osoba…

    I wtedy nastapil przelom w moim zyciu, zaczelam usilnie szukac osoby, która pomoglaby mi zaczac zdejmowac te wszystkie warstwy, żeby dotrzec do pradziwej mnie, do mojego wewnetrznego dziecka. Moje mysli i pragnienia postawily na mojej drodze taka osobe, a pozniej kolejne…

    Po tych 3 latach intensywnej pracy, poznawania technik wglebiania się w siebie i odnajdywania siębie na nowo, czuje, ze w koncu pozbylam się tego ciezaru noszenia masek i udawania kogos kim tak naprawde nigdy nie bylam. Czuje ulge i niesamowita radosc.

    Znowu zaczelam widziec swiat oczami tej malej wrazliwej Sylwii… i jestem szczesliwa. Już się nie boje ocen i osadow innych ludzi…

    Od zgielku miast, wystawnych restauracji, preferuje spacer w lesie, sluchanie spiewu ptakow, grzechotu zabek w stawie, obserwowaniu chmur na niebie… to daje mi radosc, szczescie i wewnetrzny spokoj……

  • Zasady – kto jej wymyślił 🤔 … i po co⁉️

    Jako dziecko często sie zastanawiałam dlaczego cos wypada a cos nie, dlaczego nóż należy trzymac w prawej ręce a widelec w lewej, dlaczego nie wypada się śmiać za głośno, dlaczego ubiorem wyrażamy szacunek wobec kogoś… pytań mnożyło mi sie tysiące za każdym razem jak chciałam zrobić cos inaczej niż nakazywały tzw przyjęte normy. A kto te normy ustalił? I dlaczego one są dobre a to co ja chciałam robić bylo niewłaściwe. Oczywiście pytałam się o to moich rodziców, nauczycieli czy innych dorostych osób, ale odpowiedz była zawsze ta sama “Bo tak jest i było od zawsze” …

    Hmm dalej tego nie rozumiałam, ale po próbach buntu w końcu poddawałam sie tym zasadom. Dorastajac zaczęlam je przyjmowac jako norme, a majac swoje własne dzieci, zaczęłam równiez przekazywac te same szablony i normy zachowań takze i im. Oni tez sie buntowali i zadawali mi dokładnie te same pytania, które ja kiedyś zadawałam i otrzymywali dokładnie te same odpowiedzi co ja w dzieciństwie. Wtedy tego nie widzialam, zapomniatam o tym… az do momentu gdy doznałam przebudzenia…

    I znowu te wszystkie pytania wrócily do mnie.

    Zrozumiałam jak wiele programów jest nam wgrywanych juz od poczatku naszego zycia, programów które absolutnie nie sa nasze.

    Zaczelam rozumiec ze szacunek nie okazuje sie strojem tylko słowem i gestem, ze jedzenie tak samo wspaniale smakuje bez wzgledu na to w której rece trzymamy sztućce a jeszcze lepiej smakuje jak jemy je rekami, ze glosny smiech i rozmowy przy stole to oznaka wspanialej zabawy ..

    Chodzi o to zeby zyc zgodnie ze soba, zeby robic rzeczy które sa w zgodzie z nami samymi….

    Cieszyć sie prostymi rzeczami, smiac sie i plakac kiedy mamy na to ochote.

    Miec gdzies wszystkie normy i zasady, które ktos kiedys stworzyt po to aby nas udomowić ….

    Nie rodzimy sie jako kopie kogos innego. Jestesmy jedyni w swoim rodzaju. Nie ma takiej drugiej Mnie, Ciebie, Jej, Jego…

    Zycie w starych zakodowanych programach to jak rzucenie sie w nurt rzeki. Nie mamy kompletnie wplywu na nic. Obijamy sie z brzegu o brzeg, zahaczamy o wystajace kamienie i nierównosci raniac sie do bólu, a jedyne co mozemy robic to machac rekami i próbowac unosic sie na powierzchni zeby nie utonac.

    Tak czulam sie przez wieksza czesc mojego zycia, ale w koncu udato mi sie wydostac na brzeg Nie wskakuje juz do zburzonego nurtu rzeki, wybieram sciezki, czasem kompletnie nieznane , dziewicze ale wiem ze zawsze mam wybór, moge podazac jedna droge lub moge je zmieniaé jezeli tak czuje, moge tez zawsze zawrócić, ale co jest w tym najwazniejsze – MAM WY BOR! Zrozumialam i doświadczyłam, ze to ja mam absolutna władzę nad tym jak ma wygladac moje zycie… mogẹ dokonac w zyciu wszystkiego i byc kim tylko zapragne … Nasze mysli i pragnienia to magia, która tylko wystarczy wykorzystac we wlasciwy sposób🩷🩷🩷

  • 🦋Miłość do siebie🦋

    Pokochanie samej siebie to jedna z najtrudniejszych i najważniejszych rzeczy z jaką musiałam zmierzyć się w życiu. Dawałam miłość innym…bez problemu wybaczalam innym…
    … nie umiałam dać tej miłości samej sobie i bylam najwiekszym krytykiem wobec samej siebie…
    Teraz jest inaczej…
    Dzieki tej zmianie i moje zycie totalnie sie zmienilo… czuje sie naprawde ze soba szczesliwa…🩷
    Czuje jak rosna mi skrzydla coraz wieksze i wieksze…🦋🦋🦋
    W moim zyciu zaczelo pojawiac sie mnostwo wspanialych ludzi, ktorzy jeszcze bardziej mnie uskrzydlają.
    Odkryłam, a moze raczej odkopalam moja pasje do spiewania, ktore tak naprawde kochalam od dziecka ale zapomnialam o tym na dosc dluga chwile i odnalazlam znowu juz jako czterdziesto paroletnia kobieta 😎I teraz wiem ze nigdy nie jest za pozno na spelnianie swoich marzen🦋
    … i w koncu teraz czuje, ze jestem na wlasciwej scieżce …
    Moje serce podpowiada mi ze to dopiero poczatek…
    Poczatek mojej cudownej drogi w glab siebie 🌸

  • 🩷 Kocham Cię życie❣️

    Nauczyłam się pielęgnować, doceniac i dziękować za wszystkie piekne chwile w moim życiu 🌺
    A złym i trudnym momentom,ktorych miałam mnostwo i zapewne jeszcze bede mieć, bo takie jest zycie, rowniez jestem wdzieczna, bo inaczej nie znalazlabym sie w tym miejscu w ktorym jestem teraz… silniejsza, przebudzona i bezgranicznie ufajaca w to co jest jeszcze przede mna 🩷🩷🩷
    Nie jest to cos co zadzialo się we mnie z dnia na dzień. Byl to dlugi proces,ktory wymagal ode mnie czasu, cierpliwości i zaufania w to co we mnie zaczynalo sie zmieniac.
    Przychodzily i wciaz przychodza tez chwile zwątpienia … ale to normalne… Jednak nauczyłam sie, że nie można dać im się zagościć na długo, trzeba je rozdmuchać jak ciemne chmury na niebie i przywołać właśnie te piękne chwile, które każdy z nas na pewno ma w sercu…
    Bo to one wlasnie są naszym paliwem i siłą napędową i powodują że nasze wibracje są na wyższym poziomie i dzięki temu czujemy się szczęśliwi , kochani i bezpieczni 🩷
    Cudownego dnia wszystkim życzę 🥰🌺

  • 🪿Sielsko-Wiejsko-Anielsko 🪽

    Z dedykacją dla mojej kochanej babci, ktora na zawsze bedzie w moim sercu🩷🦋

    Byłam dzieckiem z typowego blokowiska, ale miałam to ogromne szczęście w życiu, że miałam dziadków na wsi.
    Ktoś powie a cóż to za szczęście!?
    Ja wiem, że dla niektórych wieś raczej kojarzy się z brakiem dostępu do wszystkiego, a szczególnie w czasach w których ja byłam dzieckiem.
    Ale dla mnie jako dziecka to były najcudowniejsze chwile. Spędzałam na wsi wszystkie moje wakacje, i nie dlatego że musiałam, ale dlatego że bardzo chciałam.
    Jest to miejsce do którego zawsze wracam myślami gdy jest mi źle, smutno…
    Jest to miejsce w którym znajduję spokój, miłość i radość.
    Tam czułam się wolna. Nie obowiązywały mnie żadne reguły co do tego jak mam się ubierać, co mi wypada a co nie wypada, żadne schematy, szablony i te wszystkie ograniczenia, które zazwyczaj mamy w życiu. Chodziłam na bosaka, czesto brudna( bo łazienka w tamtych czasach na wsi to był luksus, ja miałam do dyspozycji tylko dużą miskę i wodę zagrzaną na piecu) Ale któż by się tym przejmował, mnie to wogole nie przeszkadzało. Jedynie moja mama, która wpadała na wizytacje była załamana moim stanem czystości mówiąc zawsze „dziecko jaka ty masz czarna szyję!!!”i od razu zabierała się do jej szorowania, prawie zrywając mi skórę 😅
    A ja czułam się tam wolna i szczęśliwa i niczego mi nie brakowało.
    Spędzałam czas ze zwierzętami karmiąc je, rozmawiając z nimi lub leżąc na łące i obserwując przepływające obłoki na niebie.Pomagałam też dziadkom w różnych pracach gospodarczych co sprawialo mi niesamowita frajde. A pod wieczór gdy już ucichal gwar życia codziennego, siadałyśmy z babcią na schodku obserwując zachód słońca. Czasami siedziałyśmy tak sobie w ciszy, a czasem babcia opowiadała mi różne ciekawe historie…
    W zyciu czesto zapominamy o takich zwyklych, prozaicznych rzeczach. Zyjemy w ciągłym pedzie myslac ze szczescie przyniosa nam rzeczy materialne … A tym czasem szczęście to nie jest nic co mozemy posiasc, ale jest to zbior wszystkich cudownych chwil i momentów zgromadzonych w naszym sercu….bo tego nic ani nikt nie jest w stanie nam odebrac …