Kilka lat temu, miałam bardzo poważne problemy z bezsennością.Był to oczywiście skutek przewleklego stresu, który towarzyszył mi od bardzo dawna. Po rozwodzie zostalam z dwójką malych dzieci. Mój syn miał wtedy zaledwie 5 lat, moja córka niecale 8 lat. Nie miałam tu kompletnie żadnej rodziny, była zdana wyłącznie na siebie.
Aż ciężko mi uwierzyć, że od tamtego czasu minęło już 8 lat!
Tamte wakacje przebiegly mi super, bo jak już wspominalam we wcześniejszym wpisie, rozwod i wyprowadzka mojego bylego męża, nałożyła się z wyjazdem moich dzieci na wakacje do mojej rodziny do Polski. Ten okres wspominam cudownie. O nic nie musiałam się martwic, bylam szczęśliwa…miałam mnóstwo czasu tylko dla siebie.Jednak problem się zaczął, gdy dzieci wróciły do domu i nagle uświadomiłam sobie ogrom wszystkich spraw, o które musialam zadbać. Dopadła mnie rzeczywistość i świadomość tego, że jestem w tym kompletnie sama.
Stres stał się moim codziennym kompanem, taki prawdziwy „przyjaciel”, który właściwie nigdy mnie nie opuszczał. Przyzwyczaiłam się, a nawet od niego uzależniłam. Jak to opisal Joe Dispenza w jednej ze swoich książek, uzależniamy się od rzeczy, które znamy i mimowolnie ciągle je przywołujemy, bo nie potrafimy inaczej już funkcjonować. Stres powoduje,ze nasz organizm jest w ciągłej gotowości, przygotowany na odparcie niebezpieczeństwa…W taki sposób działaly organizmy naszych pra pra przodkow w zamierzchych czasach, gdy pojawialo się np. niebezieczenstwo, że mogli być zaatakowani przez groźną zwierzynę, ich poziom stresu się podnosił, żeby organizm przygotował się bądź to do ataku, bądź to do ucieczki… jednak gdy zagrożenie mijalo, ich funckje w organizmie wracaly do poprzedniego stanu, do tzw normy.

W naszym świecie, gdy rozwój cywilizacyjny mknie z ogromna prędkością….stres jest z nami bez przerwy, stał się naszym towarzyszem w ziemskiej podróży, nie odpuszcza i ciągle się nasila…
Ja z „moim przyjacielem” doszliśmy do takiego punktu, że on calkowicie zawładnął moim życiem, calkowicie zawładnął mną! Zaczęłam mieć bardzo poważne problemy ze spaniem. Na początku to bagatelizowałam, ale te problemy z dni, zamieniały się w tygodnie, a potem miesiące. Spalam, a raczej drzemałam po 3-4 godziny dziennie, przestałam zapadać w głęboki sen, podczas, którego nasz organizm się regeneruje i zbiera energię na następny dzień. W pewnym memencie mój organizm zaczął wariować, zaczęłam odczuwać poważne problemy ze zdrowiem… przestarszylam się…
Ja nie jestem osobą, która często chodzi po lekarzach, ale wtedy bylam nie na żarty wystraszona, ale i też już zmęczona…rozdrażniona…łatwo wpadałam w złość, co też bardzo źle się odbijalo na moich relacjach z dziećmi.
Lekarka,do której się umówiłam, po wyslaniu mnie na przeróżne badania, które o dziwo wypadly calkiem dobrze, obwieściła mi, że cierpię na bezsenność, która nie leczona może doprowadzić mnie do wielu poważnych chorób. Pomyślałam wtedy „okay”, pewnie przepisze mi jakies leki na spanie i po problemie… Jakież było moje zdziwienie jak zamiast recepty na leki nasenne, dostalam kartkę z listą rzeczy, które mam codziennie wykonywać, żeby zniwelować stres i dzieki temu pozbyć się problemu z bezsennością. Oto ta lista:
- Spacery
- Medytacje
- Ćwiczenia fizyczne
- Cwiczenia oddechowe
- Odpowiednia dieta itd.
W pierwszym momencie się wkurzyłam. Bo chcialam coś, co od razu mi pomoże, a nie coś co wymagało ode mnie kolejnego zaangażowania i czasu już w i tak napiętym moim grafiku. Rzucilam te kartki na stół i na chwilę o nich zapomnialam, jednak nie zapomnial o mnie mój „przyjaciel”. Chcąc nie chcąc, zaczęłam znowu je czytać, potem zaczęłam o tym wiecej czytać na internecie i powoli zaczęłam się do tej listy stosować… zaczęłam od codziennych spacerów, potem na YouTube znalazlam różne medytacje i ćwiczenia oddechowe. Medytacje szly mi bardzo ciężko, jak pewnie u większości początkujących osób, ale nie poddawałam się. Następnie postanowiłam znaleźć sobie zajęcie, które sprawi, że będę czerpała z niego przyjemność. Tym zajęciem stała się sprzedaż biżuterii. Było to połączenie przyjemności z doadatkowym źródłem dochodu. Wszystko zaczęło wracać do normy. Mój stres się trochę zmniejszył, zaczęłam lepiej spać… oczywiście dalekie to było od perfekcji… ale widzialam postępy więc czulam ogromną radość…

Ale w życiu jak to w życiu znowu musial nastąpić zwrot akcji… Firma, w której wtedy pracowalam niestety upadła… I jakby za dotknieciem czarodziejskiej różdżki, mój dotychczas uśpiony „przyjaciel” powrócił z jeszcze większą sila i determinacją, że tym razem tak łatwo się go już nie pozbędę…
Poczułam, że tracę grunt pod nogami… Pracę na szczescie znalazłam szybko, ale to niczego nie zmieniło, bo stres,flustracja, gniew, żal, powróciły z jeszcze większą mocą…przestałam wytrzymywać sama ze sobą…i wlasnie w tym memencie nastąpił przełom. Wszystko we mnie zaczęło krzyczeć….i błagać o pomoc… i wtedy calkiem przypadkiem na fb zobaczyłam wywiad z dziewczyną… zajmowala się ona między innymi hipnozami. Ja swojego czasu bylam zainteresowana tym tematem, wiec bez wahania do niej napisalam, żeby się umówić… To był ten przelomowy moment, gdzie zetknęłam się z tematem samorozwoju osobistego. Pokazala mi ona narzedzia, które mogę stosować w swoim codziennym życiu, aby stalo się ono lepsze i bardziej wartosciowe. Nauczyla mnie techniki autohipnozy, którą stosowalam codziennie. Zaczęłam kupowac ksiazki zwiazane z tematyka samorozwoju osobistego i stosować przeróżne ćwiczenia, które pomogly mi zapanować nad stresem… „Wzielam byka za rogi”…przestał już rządzić moim życiem.
Od prawie 3 lat nie mam już problemow ze spaniem. Jestem wolna…a mój „przyjaciel”? Przypomina czasem o swoim istnieniu, ale jest kompletnie ubezwlasnowolniony… przeze mnie 😊






